Najlepsze mleko? Z dobrze zarządzanego gospodarstwa

Gospodarstwa hodowlane potrzebują niezawodnej infrastruktury i maszyn

Gospodarstwo Pokaniewo Złote Jabłko to 400 ha ziemi oraz stado bydła rasy holsztyńsko-fryzyjskiej (150 krów mlecznych)

Fot. Przemysław Staniszewski

 

Województwo podlaskie budzi coraz większe zainteresowanie. Nie bez powodu mówi się, że województwo jest „zasilane naturą”. Napędza ona nie tylko całą lokalną turystykę, ale i inne gałęzie przemysłu, takie jak meblarstwo czy mleczarstwo.  

Gospodarstwo Pokaniewo Złote Jabłko (pow. siemiatycki), to od 17 lat stały element podlaskiego krajobrazu. Tomasz Cieślik wraz z żoną Moniką sprawuje pieczę nad ok. 400 ha ziemi (240 ha użytków rolnych i 150 ha łąk) oraz stadem szlachetnego bydła rasy holsztyńsko-fryzyjskiej (150 krów mlecznych). Jałówki i krowy z Pokaniewa od lat zdobywają nagrody na pokazach, a w światowym rankingu GTPI zajmują wysokie pozycje. Całe gospodarstwo zaś zostało wyróżnione przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Zadbane krowy to najwyższej klasy mleko. Jak państwu Cieślikom udaje się utrzymać gospodarstwo w tak dobrej formie?

 

Tomasz Cieślik z żoną Moniką

Fot. Przemysław Staniszewski

 

Oparcie w nowoczesnych rozwiązaniach 

 

W Złotym Jabłku nowinki technologiczne są bardzo mile widziane. I chociaż czasem pole Cieślików przemierza jeszcze bezkabinowy Ursus C360 (pozostawiony z sentymentu przez dziadka pana Tomasza), to gospodarze z zainteresowaniem śledzą i testują najnowsze modele maszyn oraz systemy. Na przykład program Expert Alerts od John Deere’a nie raz uratował pana Tomasza. Dzięki niemu użytkownik otrzymuje informację, że np. za 100 godzin możliwa jest awaria danej części sprzętu. Usterki prognozowane są na podstawie populacji setek tysięcy monitorowanych maszyn, które posiadają system JD Link.

– Działanie Expert Alerts przypomina trochę zachowanie doświadczonego kombajnisty w bizonie, który słyszał, że piszczy łożysko, ale wiedział, że przy takim pisku jeszcze spokojnie zdąży dokończyć pracę, a element wymieni rano. System podobnie – na podstawie prześledzonych milionów przypadków przewiduje, ile wytrzyma maszyna – opowiada rolnik.

– Czasem kusi takie myślenie, że wydałem 15.000 na turbinę, a może ona by jeszcze popracowała. Tylko że wymiana elementu w trakcie pracy na polu jest o wiele droższa niż te 15.000. To: z dwa dni przerwy, konieczność wynajęcia ciągnika zastępczego, a i sam rolnik jest gotowy zapłacić właściwie każdą cenę za element do sprzętu, który musi mieć „na już” – tłumaczy pan Tomasz.

Gospodarstwo Pokaniewo Złote Jabłko szykuje się do wdrożenia rozwiązań rolnictwa precyzyjnego, żeby jeszcze efektywniej planować prace w polu, a przy tym ekonomiczniej zarządzać biznesem.

 

W gospodarstwie Państwa Cieślików pracują ciągniki marki John Deere

Fot. Przemysław Staniszewski

 

Trzon gospodarstwa – trzy maszyny

 

Kiedy w 2008 r. pan Tomasz zadecydował o powiększeniu stada, potrzebował sprzętu, który sprosta nowym wymaganiom. 

 – W 2010 r. kupiliśmy drugiego Johna Deere’a, model 6930. Pierwszy – 20 – jest z nami do dzisiaj, ma za sobą przepracowanych ok. 18.000 godzin. Kolejnym zakupem był 6130 R z turem. Z czasem przejął pałeczkę po 5820. W ciągu trzech lat zrobił 5.500 motogodzin – wylicza pan Tomasz.

Model 6130 R to ciągnik średniej mocy, ale zwrotny, lekki i silny, więc sprawdza się w pracy z turem. Ma kilka ważnych udogodnień, takich jak ergonomiczna kabina z drzwiami panoramicznymi czy w pełni zautomatyzowana przekładnia Auto Powr. Przekładnię reguluje się bezstopniowo, a kiedy zostanie osiągnięta maksymalna prędkość jazdy, obroty silnika spadają do najniższego poziomu, jaki pozwala tę prędkość utrzymać. Dzięki temu zmniejszają się zużycie paliwa i poziom hałasu.

– Nigdy wcześniej nie jeździłem na żadnym ciągniku z automatyczną skrzynią, więc byłem na początku trochę sceptyczny. Ale moim zdaniem sprawdza się rewelacyjnie. Tym bardziej, że przy hodowli krów ciągnik z turem praktycznie chodzi na okrągło  – mówi pan Tomasz. 

Dzisiaj park maszynowy w Pokaniewie Złote Jabłko to przede wszystkim te trzy ciągniki John Deere’a – 6930, 5820 i 6130R z ładowaczem czołowym.

 

Nowe inwestycje

 

 – Od 2007 r., praktycznie co roku, inwestujemy w sprzęt. Oczywiście na tyle, na ile nas stać. Zawsze jednak mamy do tego bardzo pragmatyczne podejście. Przed zakupem przeprowadzamy szczegółowy wywiad z dealerem, szukamy informacji na własną rękę, testujemy maszyny. Lubimy być totalnymi ekspertami w danym temacie, żeby później mądrze zainwestować – śmieje się pani Monika.

Po standardowym researchu, państwo Cieślikowie postanowili powiększyć rodzinę John Deere’a o czwarty ciągnik. Zamówili model 7R 330, także z Auto Powr i z pełnym dodatkowym wyposażeniem. Jakie zadania na niego czekają?

 – Same najcięższe roboty. Posłuży przy systemie bezorkowym, który wprowadzamy, do transportu zielonki czy obornika, do koszenia. Nasz 6930 już kiepsko radzi sobie na przykład z wysoką, ciężką trawą, bo prędkość spada mu do 6-7 km/h, a to trochę za mało – komentuje rolnik.

7R będzie pierwszym poważnym krokiem w stronę rolnictwa precyzyjnego w gospodarstwie Cieślików. Można powiedzieć, że pan Tomasz idealnie wyczuł moment, ponieważ od stycznia 2022 r. woj. podlaskie ma jeszcze prostszy dostęp do nowoczesnych technologii. Fricke Maszyny Rolnicze – autoryzowany dealer John Deere’a – w efekcie wdrożenia strategii Dealer Jutra 3.0 poszerzył niedawno obszar swojej odpowiedzialności na całe woj. warmińsko-mazurskie i właśnie podlaskie. 

– Wspieramy rolników specjalistycznym doradztwem agrotechnicznym jak również pełnym asortymentem zintegrowanych systemów prowadzenia i nawigacji po polach uprawnych. Systemy John Deere współpracują z ciągnikami różnych marek, dlatego mamy ofertę dla wszystkich klientów. Dane dostarczane w czasie rzeczywistym oraz pełna dokumentacja pól ułatwiają rolnikom podejmowanie właściwych decyzji, które w rezultacie pozwalają zaoszczędzić czas, a w efekcie pieniądze – mówi Grzegorz Kalinowski, specjalista rolnictwa precyzyjnego firmy Fricke w woj. podlaskim.

 

Najważniejsze: obrać azymut

 

Pokaniewo Złote Jabłko znalazło się w punkcie przesilenia. Stoi w pół drogi między małymi gospodarstwami a dużymi, których struktura przypomina już bardziej korporację. 

– W gospodarstwach posiadających 400-600 krów, gospodarz jest już prezesem. Zatrudnia zootechnika, weterynarza, agronoma, ludzi od dojenia, od obrządków, od pola. My jeszcze nie działamy na taką skalę, więc nie będziemy w stanie zatrudnić tylu specjalistów. Każda sprawa na razie przechodzi przeze mnie, wszystkiego muszę dopilnować osobiście – tłumaczy pan Tomasz. 

– A jednocześnie jesteśmy już na tyle rozwinięci, że pociąganie w pojedynkę za wszystkie sznurki staje się powoli zbyt czasochłonne. Stajemy więc przed pytaniem: rozwijamy się czy zaczynamy delikatnie zwalniać? – zastanawia się pani Monika.

Państwo Cieślikowie, którzy oprócz własnych terenów, część ziemi dzierżawią, nastawiają się jednak na wzrost. Aby dotrzymać kroku dynamicznemu rozwojowi, czujnie obserwują agro rynek i stawiają na wydają, nowoczesną technologię. Nic nie zastąpi praktycznego doświadczenia rolnika, ale niektóre narzędzia są dla niego nieocenionym wsparciem w rozsądnej optymalizacji funkcjonowania całego gospodarstwa. (z)

 



Selected ads