W kierunku bezstratnej aplikacji gnojowicy

Najnowsze rozwiązania w wozach asenizacyjnych

Nicole Herbrand (Joskin): – W naszej opinii przyszłość to bezstratna aplikacja gnojowicy

Fot. Joskin

 

Najnowsze rozwiązania techniczne zmierzają do coraz bardziej precyzyjnego rozlewania gnojowicy na polu. Nabywcy wozów asenizacyjnych ducha nie gaszą - rolnicy, a wraz z nimi branża maszyn rolniczych, wychodzą z kryzysu pandemicznego na ogół obronną ręką. Producenci i dystrybutorzy beczkowozów też nie narzekają, choć o możliwościach rozwoju rynku wypowiadają się na wszelki wypadek ostrożnie.

– Z perspektywy ostatnich miesięcy ciężko nam oceniać poziom rozwoju sektora rolniczego – mówi Danuta Brud, dyrektor w firmie Berutex (wyłączny importer marki Zunhammer w Polsce), oferującej wozy asenizacyjne. – Bazując na własnych obserwacjach i rozmowach z konkretnymi odbiorcami możemy z odrobiną dystansu stwierdzić, ze mimo wszelkich pojawiających się w ostatnim czasie trudności sektor rolniczy radzi sobie całkiem dobrze. Sytuacja społeczno-ekonomiczna na świecie, mimo swojego wielkiego wpływu na całokształt polityki rolnej i nie tylko, w pojedynczych przypadkach nie spowalnia rozwoju „zwykłego Kowalskiego”. Może w tym właśnie tkwi siła polskiego rolnika, że nie poddaje się łatwo kryzysom, nie ulega presji i nie traci wiary we własne możliwości dążąc do celu. Wykorzystując wszelkie dostępne sposoby realizuje swoje zamierzenia. Oczywiście jesteśmy świadomi trudności przed jakimi stoi cały sektor rolniczy, niepewna sytuacja pandemiczna, ograniczenia, nie tylko międzyludzkie, ale także materiałowe, wciąż rosnąca inflacja, a w ślad za nią ceny, rozprzestrzeniający się ASF, to czynniki, które niestety zdemotywowały już kilku z naszych klientów. Na szczęście z doświadczenia wiemy, że z każdej sytuacji udaje się im wyjść obronną ręką i wbrew wszelkim trudnościom, życie rolnicze toczy się dalej. Obecnie większość maszyn sprzedajemy dzięki dotacjom. Ale nie tylko z takich ścieżek finansowania korzystają nasi odbiorcy. Część maszyn sprzedaje się na zasadzie korzystnego zewnętrznego kredytowania czy leasingu.

Według Nicole Herbrand, kierownika działu handlowego Joskin na Polskę, rynek jest mocno uzależniony od obowiązujących przepisów.

– Pierwsza sprawa to PROW – mówi Nicole Herbrand. – W Polsce zakup wozów asenizacyjnych jest bezpośrednio związany z dopłatami unijnymi w ramach tego programu. Zakup sprzętu pod PROW to duża część wszystkich transakcji sprzedaży maszyn. Tak więc program istotnie generuje popyt na tego typu produkty, a w konsekwencji, zwiększa ich sprzedaż. Druga sprawa to spełnienie norm środowiskowych a szczególnie program azotanowy. Tutaj dostosowanie  do osprzętu lub wyposażenie wozów asenizacyjnych w odpowiedni osprzęt do rozlewania jest kluczowe do spełnienia wymogów narzuconych przez przepisy. Rozlewanie w pobliżu zbiorników wodnych wymaga aplikacji naglebowej a rozlewane na terenach pochylonych wymaga już dawkowania doglebowego lub naglebowego z późniejszym wymieszaniem nawozu z glebą. Trzecia sprawa to koszty nawozów. Aktualny wzrost cen nawozów sztucznych staje się poważnym problemem. I tutaj stosowanie nawozów naturalnych, które rolnik może zakupić lub produkuje nawóz we własnym zakresie poniekąd przy okazji hodowli zwierząt jest dobrą alternatywą. I podobnie jak w przypadku programu azotanowego do wylania nawozu jest potrzeby odpowiedni sprzęt.  

– W naszej opinii przyszłość to bezstratna aplikacja gnojowicy – dodaje  N. Herbrand. – Ochrona środowiska jest priorytetem. Należy spodziewać się w przyszłości całkowitego zakazu rozlewania rozbryzgowego. Nawożenie nie jest działaniem obojętnym. Nieprawidłowo rozprowadzona gnojowica może uwalniać duże ilości amoniaku, i to nie tylko przez kilka godzin, lecz nawet kilka dni po rozlaniu. Takie straty amoniaku nie pozostają bez konsekwencji. Poza szkodliwym wpływem na środowisko naturalne, są one główną przyczyną nieprzyjemnego zapachu, który na ogół jest źle postrzegany przez otoczenie. Są również skutki finansowe. Dodatkowe koszty związane z kupnem sztucznych nawozów azotowych, w celu uzupełnienia niedoborów, są niebagatelne. W przypadku średniej wielkości gospodarstwa straty finansowe mogą wynieść nawet kilkanaście tysięcy złotych. Tak więc rozwój technik rozlewania o niższej emisji azotu lub całkowicie bezstratnej aplikacji nawozów jest naszym celem. 

 

Lekkie i niezawodne

 

Firma Berutex od ponad 20 lat zajmuje się importem niemieckich maszyn rolniczych, głównie wozów asenizacyjnych Zunhammer, które pomimo pandemicznych trudności, jakie pojawiły się w ostatnim czasie, cieszą się nieustająco rosnącym zainteresowaniem nabywców.

– Producent na bieżąco wprowadza wiele innowacyjnych rozwiązań, bazując jednak na wypracowanych i sprawdzonych technologiach produkcyjnych, co powoduje, że maszyny cieszą się coraz większym zainteresowaniem, także z polecenia wśród znajomych, czy sąsiadów – mówi  Danuta Brud. – Głównym kryterium, które wyróżnia nasze maszyny jest lekkość i niezawodność. Plastikowy zbiornik nie obciąża ramy, a zatem pozwala na delikatniejszą obsługę maszyny. Precyzyjne nawożenie to dziś kolejny aspekt, który w związku z licznymi programami subwencjonującymi zakup maszyn budzi coraz większe zainteresowanie wśród klientów.

Berutex sprzedaje maszyny głównie małym, rodzinnym gospodarstwom rolnym. 

– Nie jest to jednak reguła i pochwalić się możemy także udaną współpracą z usługodawcami czy przedsiębiorstwami zrzeszającymi większą liczbę gospodarstw rolnych – dodaje Danuta Brud. – Nie zamykamy się i nie ograniczamy do jednego rodzaju klienta. Fachową wiedzą i doświadczeniem dzielimy się z każdym zainteresowanym odbiorcą, bez względu na wielkość struktury, jaką reprezentuje. Cieszy nas to, że producent nie spoczywa na laurach i wzmacnia nieustannie swoją pozycję na rynku, wprowadzając najnowsze rozwiązania technologiczne. W chwili obecnej kluczową innowacją jest czujnik składników odżywczych VAN Control, kierowany głównie do usługodawców, jako narzędzie do optymalizacji procesu nawożenia.

Prezentowany na niedawnym Agro Show system pozytywnie przeszedł testy DLG, gdzie potwierdzono jakość pomiaru zawartości fosforu, suchej masy i azotu całkowitego w zmieszanej gnojowicy bydlęcej i świńskiej, co jest dużym ułatwieniem szczególnie dla usługodawców. System nie tylko pozwala dozować odpowiednią dawkę, lecz także rejestruje dawki poszczególnych składników, tak by planowanie nawożenia stało się prostsze.

Jednym z użytkowników beczkowozów Zunhammer jest Kamil Kucharski, właściciel ok. 100-hektarowego gospodarstwa w woj. łódzkim.

– Wykorzystuję w moim gospodarstwie już od ponad roku wóz asenizacyjny Zunhammer o pojemności 18,5 tys. litrów – mówi K. Kucharski. – Wcześniej korzystałem tylko z małego beczkowozu Joskin, o pojemności 8,5 tys. litrów. To jest inny segment, nie mam też porównania z innymi markami, ale mogę powiedzieć, że w przypadku Zunhammera jestem zadowolony z ustawienia trakcji, beczkowóz jest dobrze wyważony i nie ma problemu z obciążeniem na zaczepie. Beczkowóz ten nie wymaga sprzęgania z bardzo mocnym ciągnikiem – wcześniej z powodzeniem wystarczał do niego ciągnik o mocy 130 KM, który dawał radę nawet na świeżo zaoranym polu, a obecnie korzystam z ciągnika 160-konnego. Sprawdza się też zawieszenie pneumatyczne, które jest szczególnie ważne w przypadku transportu cieczy – jedzie się jak ciężarówką. Tylna oś skrętna ułatwia manewrowanie w ciasnych miejscach. Istotnym ułatwieniem dla mnie jest wyposażenie beczki w ramię ze stacją dokującą, które pozwala tankować bez wysiadania z ciągnika.

 

Wozy asenizacyjne Zunhammer wyróżnia m.in. niska masa własna 

Fot. Zunhammer

 

Obecnie kluczową innowacją firmy Zunhammer jest czujnik składników odżywczych VAN Control

Fot. Zunhammer

 

Uniwersalne, wielowariantowo doposażane 

 

Przedstawiciele marki Joskin zwracają uwagę, że gnojowica, wcześniej uważana za zwykły odpad hodowlany, stopniowo zyskała wśród rolników status cennego nawozu. Nie bez powodu, gdyż jest to bardzo wartościowy i łatwo dostępny surowiec naturalny o ogromnym potencjale użyźniającym, który pozwala na zwiększenie wydajności użytków zielonych i upraw przy ograniczonych kosztach. Jej rozlewanie wymaga jednak zastosowania odpowiedniego sprzętu, umożliwiającego zachowanie jej naturalnych składników w maksymalnym stopniu (materii organicznej, azotu, fosforu, potasu, magnezu itp.) oraz ich równomierne rozprowadzanie. Wśród istniejących rozwiązań, w kilku udało się połączyć wydajność, opłacalność i ekologię.

JOSKIN odnawia swoją gamę wozów asenizacyjnych o całkowicie przeprojektowany model: COBRA2. Na konstrukcję nowej generacji osprzętu do rozlewania miały wpływ znane i popularne modele wozów asenizacyjnych, takie jak VOLUMETRA i X-TREM2 - oba wyróżnione prestiżowym tytułem „Machine of the Year” (w 2017 i 2020 r.). 

Przednia część COBRA2 została w rzeczywistości opracowana na bazie VOLUMETRA.  W ten sposób korzysta z krótkiego i kompaktowego dyszla, a także prowadnicy dyszla i efektywnego zawieszenia, co zapewnia szczególnie wygodne i precyzyjne manewry. Podobnie jak X-TREM2, beczka ma wbudowanie i przesuwne podwozie. W ten sposób podczas dodawania lub zmiany narzędzia do rozlewania można łatwo zmienić położenie osi, aby zapewnić zawsze idealny nacisk na oś i oczko. Standardowe wbudowanie w wozach COBRA2 ma odpowiednio duże wymiary, aby ułatwić tę operację.

Wóz asenizacyjny COBRA2 jest dostępny w wersjach o pojemności 11.800 – 15.600 l, tylko z osią pojedynczą. Zwarty, dzięki krótkiemu zbiornikowi o dużej średnicy (1.900 – 2.100 mm w zależności od modelu), i optymalnie dostosowany do pracy w polu, model COBRA2 jest bardzo zwrotny. Jego budowa zakłada montaż bardzo szerokich opon niskociśnieniowych (o średnicy do 2,112 m i szerokości 1,230 m) z głębokim wbudowaniem, dzięki czemu szerokość pojazdu nie przekracza 3 m. W zależności od zastosowanych kół wyróżnia się modele S - małe wbudowanie kół, SXT – wbudowanie średnie i SXT+ z dużym wbudowaniem.

Druga wersja wozu COBRA ma konstrukcję skorupową. Maszyna posiada co prawda ramę heavy duty, podobnie jak model VOLUMETRA, ale jej budowa została zmieniona - obecnie szerokość ramy wynosi 900 mm z przodu, po czym ulega ona zwężeniu do 600 mm na odcinku mocowania kół i do końca już się nie zmienia. Ta cecha umożliwia zamontowanie na wozie COBRA2 szerokich kół. Za sprawą zwiększonej powierzchni kontaktu opon z podłożem, nacisk wywierany przez pojazd rozkłada się jeszcze bardziej równomiernie. Ślady opon na glebie są wyraźnie płytsze. Zwarta budowa maszyny, dzięki zintegrowanej ramie, sprawia, że ma ona bardzo nisko położony środek ciężkości. Ta cecha nie tylko ułatwia pracę przy użyciu narzędzi rozlewających, ale także znacznie zwiększa stabilność podczas jazdy.

COBRA2 występuje z pompami próżniowymi, ślimakowymi lub krzywkowymi. Zalicza się do pojazdów ciężkich, może zatem bez problemu pracować z najcięższymi rampami lub aplikatorami marki JOSKIN. W tym celu wóz ma podnośnik (w opcji) montowany do podłużnic beczki. Taki system jest bardziej zwarty, bardziej wytrzymały i pozwala zachować pożądany nacisk na oczko sprzęgu. Mocowanie aplikatora na beczce zapewnia odlewany z żeliwa podnośnik ciągnikowy SAUTER. Wszystkie wozy asenizacyjne COBRA2 można łatwo doposażyć w wiele opcji, zarówno w momencie składania zamówienia, jak i później przy użyciu zestawów do montażu, nawet po latach od opuszczenia fabryki. Wśród najciekawszych opcji należy wymienić aplikatory i rampy rozlewające, ramię i systemy ssące itd.

Wozy COBRA2 oferowane są w wersji ocynkowanej lub – na życzenie -  w wersji malowanej. Producent udziela trzyletniej gwarancji a każda maszyna otrzymuje spersonalizowaną książkę części.

– Cobra2 jest w zasadzie wozem uniwersalnym – wyjaśnia Nicole Herbrand. – Zwrotność na polu zostanie doceniona przez wielu użytkowników. Szerokie koła znajdą zaś uznanie na uprawach zielonych, gdzie zminimalizowane ugniatanie upraw jest ważnym argumentem.

 

JOSKIN odnawia swoją gamę wozów asenizacyjnych o całkowicie przeprojektowany model: COBRA2

Fot. Joskin

 

Wóz Joskin COBRA2 o konstrukcji skorupowej posiada ramę heavy duty, zwężoną do 600 mm na odcinku mocowania kół, co  umożliwia zamontowanie szerokich kół

Fot. Joskin

 

Rampy rozlewające

 

JOSKIN oferuje dwie główne rodziny osprzętu do rozlewania gnojowicy: rampy rozlewające i osprzęt do aplikacji doglebowej. Pojawienie się ramp rozlewających było wielką rewolucją w rolnictwie. Dzięki dużej szerokości pozwalają one na szybsze rozprowadzanie gnojowicy na dużych powierzchniach. Rozlewając ją jak najbliżej celu, ograniczają jej kontakt z powietrzem, co zapobiega jej rozpylaniu. Zapewniają w ten sposób istotne ograniczenie strat amoniaku w wyniku ulatniania. Znacznie zwiększa się wtedy wydajność azotu, a rozprzestrzenianie się nieprzyjemnych zapachów jest o wiele mniejsze. Dzięki rampie rozlewanie odbywa się w równych liniach, niezależnie od wiatru. Gnojowica jest rozprowadzana z węży rozmieszczonych w równych odstępach (25-30 cm) na całej szerokości maszyny. By zagwarantować równomierne rozprowadzanie i zapobiec powstawaniu zatorów w wężach, rampy są wyposażone w jeden lub więcej rozdzielaczy.

Rozdzielacze te, dzięki systemowi samoostrzących tarczowych noży, zamontowanych na przeciwnożach, zapewniają miksowanie gnojowicy zawierającej ciała włókniste oraz systematyczne cięcie wszystkich ciał obcych, jakie się w niej znajdują. 

Zależnie od sposobu użytkowania wyróżnia się dwa zasadnicze typy ramp. Pierwsze z nich są rampy z wężami wleczonymi. Mają one duże znaczenie agronomiczne - dzięki miękkim wężom spustowym rozprowadzającym nawóz naglebowo, rampy rozlewają go u podstawy roślin, nie spowalniając ich wzrostu. W ten sposób tylko niewielka część trawy ulega zabrudzeniu gnojowicą. Dzięki tym cechom nadają się one szczególnie do nawożenia upraw, a jednocześnie mogą być stosowane na użytkach zielonych. Chociaż gnojowica pozostaje na powierzchni gleby, szacuje się, że wynikające z tego ograniczenie kontaktu z powietrzem powoduje zmniejszenie strat przez ulatnianie o ponad 35%.

Poza tymi modelami występują tak zwane rampy płozowe. Oparte na podobnej konstrukcji, są one dodatkowo wyposażone w płozy, które wywierają stały nacisk na podłoże dzięki systemowi listew na sprężynach. Rozgarniając rośliny, płozy gwarantują precyzyjne dostarczenie składników odżywczych jak najbliżej podstawy pędów bez ochlapywania liści i zanieczyszczania paszy. Z tego względu taki osprzęt polecany jest do nawożenia łąk. Tutaj także, mimo że gnojowica pozostaje na powierzchni gleby, to jej stały kontakt z podłożem zapewnia jeszcze większe ograniczenie zanieczyszczenia trawy oraz zmniejszenie strat przez ulatnianie o około 50 %.

Rampy te, ze względu na swoje specyficzne właściwości, mogą być używane także później, gdy trawa jest wyższa, a liście bardziej bujne. Z uwagi na usztywnienie węży metalowymi listwami zapobiegającymi ich odbijaniu się od pędów oraz na obecność płóz, mogą one efektywnie rozsuwać trawę, nie ugniatając jej, a następnie precyzyjnie i równomiernie rozlewać gnojowicę u podstawy roślin. W ten sposób nawóz jest osłonięty liśćmi, co częściowo chroni go przed wiatrem i słońcem, a jednocześnie utrzymuje w bardziej wilgotnym i chłodniejszym środowisku. Pozwala to zminimalizować emisję do atmosfery.

 

Aplikatory

 

Oprócz ramp istnieje inna kategoria osprzętu - są to aplikatory, które umożliwiają aplikację gnojowicy bezpośrednio do gleby. Dzięki temu nawóz trafia do miejsca, z którego rośliny pozyskują składniki odżywcze potrzebne do wzrostu, czyli blisko korzeni. W ten sposób straty azotu i przykry zapach są ograniczone do minimum, a w niektórych przypadkach nawet nie występują. Z tego powodu aplikatory są optymalnym rozwiązaniem pod względem wydajności, opłacalności, a także poszanowania środowiska.

W zależności od zastosowania wyróżnia się dwie kategorie aplikatorów. Pierwszą z nich są aplikatory łąkowe. Sposób ich działania spełnia jasno określony cel - nawożenie wierzchniej warstwy gleby, przy jednoczesnym zachowaniu istniejącej okrywy roślinnej. Aby spełnić tę rolę, składają się one z elementów kopiujących, których zadaniem jest utrzymanie stałego kontaktu z podłożem, niezależnie od napotkanych nierówności, przy jednoczesnym wywieraniu stałego nacisku, tak by elementy robocze mogły naciąć glebę. Te ostatnie mogą być dwojakiego rodzaju - talerze tnące lub talerze stożkowe.

Pierwsze mają maksymalną głębokość roboczą wynoszącą 3 cm. Rozmieszczone są w regularnych odstępach, co zapewnia optymalny rozstaw poprzeczny, ścinają trawę i znaczą płytką bruzdę w glebie. Gnojowica jest następnie wlewana w środek tej bruzdy za pomocą stożków wtryskujących poprzedzonych płozami, co gwarantuje precyzyjną aplikację bez opryskiwania roślin. Jedynie podstawa rośliny zostaje lekko zanieczyszczona na niewielkiej szerokości. W ten sposób można uniknąć strat przez ulatnianie i przykrych zapachów w około 85%.

W oparciu o tę samą zasadę, aplikatory ze stożkowymi talerzami umożliwiają głębszą aplikację gnojowicy (na ogół na 6 cm, w zależności od ustawienia i nacisku na talerze), gwarantując jednocześnie jej szybsze przenikanie do korzeni - talerze najpierw tworzą bruzdę, do której stożki wtryskujące równomiernie wprowadzają nawóz, nie brudząc roślin. Ponieważ trafia on pod powierzchnię gleby, jest szybciej przyswajany przez korzenie i zapewnia szybszy wzrost i większą wydajność okrywy roślinnej. Aplikacja doglebowa zapobiega również powstawaniu przykrych zapachów i ulatnianiu się amoniaku do atmosfery w ponad 95%, jednocześnie zmniejszając ryzyko wypłukania gnojowicy przez niespodziewany deszcz. W zależności od ustawień maszyny, możliwe jest użycie tego typu aplikatora także do pracy powierzchniowej (z mniejszym naciskiem na podłoże) przy wyższej trawie. W tym przypadku talerze pełnią rolę rozgarniaczy trawy, umożliwiając stożkom wtryskującym rozprowadzenie gnojowicy bezpośrednio u podstawy roślinności. W ten sposób nawóz trafia pod osłonę liści, co chroni go przed wiatrem i słońcem, a jednocześnie utrzymuje w bardziej wilgotnym i chłodniejszym środowisku.

Drugą kategorią aplikatorów są modele doglebowe. Mają one na celu stworzenie jak najkorzystniejszych warunków wzrostu upraw. W tym celu pełnią podwójną funkcję: wykonują pełną podorywkę ścierniska, a jednocześnie wprowadzają gnojowicę do gleby. Najczęściej stosowane przed siewem, aplikatory te zapewniają nawożenie jak najbliżej rośliny. Nawóz jest mieszany z ziemią i rozprowadzany na głębokości kilku centymetrów pod powierzchnią gleby. Składniki odżywcze są więc doprowadzane bezpośrednio do miejsca wysiewu, gdzie roślina wytwarza pierwsze korzenie, co gwarantuje jej szybki wzrost. Ponieważ cała gnojowica trafia pod powierzchnię gleby, nie ma strat amoniaku, przykrych zapachów ani ryzyka wypłukania.

W zależności od rodzaju gleby lub wymaganych prac, aplikatory te są wyposażone w sztywne lub sprężyste zęby lub w talerze. Modele z zębami umożliwiają pracę na głębokości do 15 cm. Sztywne zęby są przeznaczone raczej do gleb piaszczystych, a sprężyste lepiej się sprawdzą na gruntach cięższych lub kamienistych. Podczas pracy najpierw zęby nacinają glebę, po czym znajdujące się tuż za nimi stożki wtryskujące wprowadzają do niej gnojowicę, co gwarantuje doskonałe spulchnienie ziemi, przy zachowaniu stałej głębokości aplikacji, wybranej przez rolnika.

Oprócz modeli z zębami, aplikatory talerzowe występują również w innym wariancie – wyposażone w dwa rzędy zagiętych, ząbkowanych talerzy mogą osiągać głębokość roboczą do 10 cm. Pierwszy rząd nacina glebę, tworząc w niej rowek, do którego stożki wtryskujące, umieszczone obok talerzy, wprowadzają gnojowicę. Talerze w drugim rzędzie, zagięte w przeciwną stronę w stosunku do talerzy pierwszego rzędu, przykrywają gnojowicę. Modele te, choć wymagają większej mocy, gwarantują jeszcze lepsze mieszanie nawozu z ziemią. 

Ten osprzęt potwierdza, że rolnicy mają obecnie do dyspozycji szeroką gamę wyposażenia. Przepisy stają się coraz bardziej restrykcyjne, by rolnictwo było coraz bardziej zrównoważone i przyjazne dla środowiska, natomiast postęp technologiczny pokazuje, że jest to właściwy kierunek. Narzędzia najnowszej generacji w coraz większym stopniu są w stanie zachować użyźniające właściwości gnojowicy, co znacznie obniża koszty zakupu dodatkowych nawozów mineralnych. W rezultacie czas zwrotu nakładów na osprzęt jest coraz krótszy. (zm)

 



Ausgewählt anzeigen